Beata Drzazga, przedsiębiorca, liderka, mówi o tym, dlaczego najlepsze pomysły rodzą się nie tylko z natchnienia, oraz o tym jak zachować świeżość myślenia, kiedy skala działania zmusza do budowania struktur. To opowieść o dyscyplinie i niezgodzie, o słuchaniu i odpowiedzialności, a także o tym, dlaczego nie da się oddzielić tworzenia od codziennego życia.
Czym dla Pani jest twórczość? Mam na myśli sposób bycia, a nie tylko formę ekspresji. Czy można mówić o twórczym podejściu do zarządzania czy relacji międzyludzkich?
Twórczość nie polega na tym, by dostosowywać się do świata. Przeciwnie, zaczyna się tam, gdzie pojawia się niezgoda, na bylejakość, na niesprawność, na obojętność. Czasem to brak pokory wobec istniejącego porządku, a czasem zwykła niecierpliwość wobec ograniczeń, które wszyscy przyjmują jako naturalne. Gdyby nie ten wewnętrzny bunt, nie powstałoby nic nowego. W żadnej dziedzinie.
Osobiście, bardzo sobie cenię pokorę, szczególnie w relacjach z ludźmi, w zarządzaniu, w uczeniu się. Ale nie w procesie twórczym. Tam pokora bywa przeszkodą. Twórca musi mieć w sobie zgodę na to, by podważać to, co oczywiste. Nawet jeśli ryzykuje, że się pomyli, że zostanie źle zrozumiany, albo się skompromituje. Ryzyko intelektualne jest zawsze szlachetne i trzeba je podejmować. Tworzenie prawie zawsze wiąże się z wyjściem ze strefy komfortu.
To dotyczy też ludzi, ktoś może dobrze pełnić swoją funkcję, ale jeśli nie wnosi inicjatywy, nie patrzy w przód, trzeba pomóc mu tę sytuację przełamać. W sztuce jest tak samo. Jeśli namalowanie obrazu jest zbyt łatwe, najprawdopodobniej trzeba go namalować inaczej. Twórczość jako postawa życiowa to gotowość do patrzenia na światjakby był niedokończony. I zadawania sobie pytania, co tu nie działa? Co można inaczej? Co ma sens?
Jednak prędzej czy później trzeba uporządkować ten bałagan. Jak nadać właściwą formę czemuś, co jest jeszcze nieokreślone, szczególnie w biznesie?
Ten pośredni etap prawdopodobnie najtrudniejszym momentem w procesie twórczym. To moment, w którym trzeba zadać sobie podstawowe pytanie – dokąd to wszystko prowadzi? Czy naprawdę rozwiązuje problem?
W moim przypadku to zawsze czas głębokiej koncentracji. Twórczość zaczyna wtedy przypominać pracę inżyniera, trzeba sprawdzić, czy to się utrzyma, czy wytrzyma napięcie, czy da się zrealizować. Przestaję wtedy myśleć emocjami, a zaczynam układać rzeczy po kolei. Każde przedsięwzięcie, czy to w biznesie, czy w sztuce, potrzebuje konstrukcji. W tym sensie proces porządkowania to moment przejścia od wolności do odpowiedzialności. Odtąd nie wystarczy już mieć intuicję – trzeba mieć plan. A plan to nie jest coś sztywnego, alepewna rama, która pozwala działać w sposób spójny i konsekwentny, nawet gdy warunki się zmieniają.
Jak kreatywność przejawia się w zarządzaniu? Na etapie tworzenia projektów, ale też codziennego prowadzenia firmy na wysokim poziomie.
Ludzie zwykle kojarzą twórczość z początkiem, czyli z momentem, w którym rodzi się pomysł, powstaje nazwa, rysuje się pierwszą wizję. Ale prawdziwa kreatywność ujawnia się znacznie później –w codziennym zarządzaniu, kiedy trzeba rozwiązywać konkretne problemy, podejmować decyzje pod presją, radzić sobie z niespodziewanymi sytuacjami.
To umiejętność myślenia o tym, jak działa struktura. To bardzo skomplikowane zadanie, tym bardziej że firma nie jest mechanizmem zaprojektowanym raz na zawsze. Z reguły jest tak, że jak znajdziesz klucz, ktoś szybko zamienia kłódkę i zabawa zaczyna się od nowa. Chodzi więc o zdolność reagowania na zmienność bez utraty kierunku. Zdarza się, że coś przestaje działać – procedura, system, sposób komunikacji albo potrzeba zainwestować w kadrę. Wtedy trzeba umieć dostrzec, co zawiodło i jak najszybciej wprowadzić zmiany. Dla mnie tonajczystszy przykład twórczego zarządzania. Nie spektakularne rewolucje, tylko codzienne doskonalenie tego, co już istnieje.
Czasem chodzi też o relacje lub o umiejętność pociągnięcia ludzi za sobą. Zespół się zmienia, dojrzewa, ma nowe potrzeby. Lider musi umieć to wyczuć. I tu także potrzebna jest kreatywność, aby zrozumieć,jak stworzyć przestrzeń, w której ludzie chcą pracować odpowiedzialnie i z zaangażowaniem. Twórczość w zarządzaniu to nie improwizacja, to czujność. To gotowość, by widzieć firmę taką, jaka jest dzisiaj i w jaki sposób powinna się zmieniać by być gotowa na jutro.
Zachowanie twórczego podejścia w dużych strukturach bywa bardzo skomplikowane.
To jest jedno z najtrudniejszych wyzwań, kiedy firma się rozrasta. Na początku wszystko jest żywe, ludzie są blisko, decyzje podejmuje się szybko, atmosfera przypomina rozmowę przy kawie. Ale z czasem pojawiają się struktury, procedury, podział obowiązków i łatwo zagubić twórczą energię.
Rolą lidera, szczególnie w dużej organizacji, jestciągłe podtrzymywanie poczucia sensu i strategii działania. Przypominanie, że firma nie powstała po to, aby po prostu była, ale żeby miała wizję, misję i odpowiadała na konkretne potrzeby. Kiedy ludzie tracą z oczu sens działania, zaczynają pracować tak, aby nie popełnić błędu. A wtedy znika inicjatywa. Pracownicy na wszystkich szczeblach organizacji muszą mieć przestrzeń do zgłaszania pomysłów. Nie tylko formalnie. Firma musi być gotowa do wdrożenia tych pomysłów, jeżeli mają sens. Kreatywność nie musi zależeć od rozmiaru firmy. Jeśli pracownik wie, że może przedstawiać własne pomysły i rozwijać się, to chętnie zaczyna myśleć twórczo. Jeśli czuje, że jego rola polega tylko na wykonywaniu poleceń, zaczyna działać mechanicznie.
Cały czas wielu menedżerów uważa, że kreatywność to przywilej wybranych. A ja uważam, żeto naturalna potrzeba każdego, kto ma poczucie sprawczości. Dlatego w większych organizacjach trzeba pilnować aby systemy nie zabijały inicjatywy. Trzeba rozmawiać, organizować burze mózgów, czasem po prostu wysłuchać zdania pracowników. Wolność twórcza nie polega na braku zasad. Polega na tym, że zasady służą pracy, a nie odwrotnie. Jeśli człowiek rozumie, po co coś robi, i wie, że jego zdanie może coś zmienić, to nawet w największej strukturze będzie potrafił myśleć w twórczy sposób.
Co łączy sztukę i przedsiębiorczość? Czy twórczość może być wspólnym mianownikiem obu tych światów?”
W moim życiu sztuka i przedsiębiorczość nie są dwoma oddzielnymi obszarami, to dwa sposoby patrzenia na świat, które w gruncie rzeczy mają wspólny rdzeń – wspólną podstawę. W obu przypadkach chodzi otworzenie czegoś, czego wcześniej nie było – nadawanie kształtu rzeczywistości, która dopiero ma powstać jako innowacja w naszej dziedzinie.
Z zewnątrz wygląda to inaczej. Sztuka bywa romantyzowana – kojarzy się z wolnością, z ekspresją. Przedsiębiorczość – z liczbami, zarządzaniem, strukturą. Ale gdy się wejdzie głębiej, okazuje się, że artysta i przedsiębiorca stają wobec tych samych wyzwań – niepewności, odpowiedzialności, potrzeby sensu.W obu przypadkach trzeba mieć wizję, ale też odwagę, by ją realizować w praktyce, w codziennym wysiłku.
Kiedy maluję, nie jestem inną osobą niż wtedy, gdy rozmawiam z zespołem w firmie. W obu sytuacjach szukam tego samego – prawdy. Co ma sens? Co jest spójne? Co komuś coś daje? Różnica polega jedynie na narzędziach. Ale pytania są te same. Przedsiębiorczość bez twórczości szybko zamienia się w rutynę. Sztuka bez odpowiedzialności – w czystą formę bez treści. Ale gdy te dwa światy się spotykają, może powstać coś naprawdę trwałego. I właśnie wtedy, niezależnie od branży, skali, zasobów, zaczyna się prawdziwe tworzenie.
